SPOKÓJ W MACIERZYŃSTWIE – SPEŁNIENIE MARZEŃ CZY OKSYMORON?
Spokój w macierzyństwie to jest coś, co każda z nas chce osiągnąć. Zanim urodzi się nasze dziecko jesteśmy, oczami swojej wyobraźni, najspokojniejszymi mamami na świecie. Spokojne – takie chcemy być. Tak sobie to wizualizujemy. Ja – spokojna, ja – opanowana, ja -cierpliwa. No Matka Boska, normalnie 🙂
Jakaś mama w sklepie, tracąca cierpliwość i nakazująca dziecku podjąć decyzję w 5 sekund i szarpiąca do wyjścia. Inna mama w parku, wyglądająca na wkurzoną, zabiera dziecko z piaskownicy, mówiąc, że skoro tak się zachowuje, to nie będzie oglądało bajki. Jeszcze inna pakująca swoje dzieci do samochodu i krzycząca na starsze, bo się tak guzdra.
Widzisz takie sytuacje i jako przyszła mama myślisz sobie “Ja taka nie będę. Nie stanę się taką matką-frustratką. Będę spokojnie tłumaczyć, mówić ciepłym głosem, dawać czasowe ostrzeżenia przed końcem zabawy, będę mówić językiem żyrafy, będę łagodna i opanowana.”
A POTEM PRZYCHODZI ŻYCIE…
Zostajesz mamą. Dziecko rośnie, a u Ciebie z tym spokojem bywa różnie. Owszem, zdarza Ci się być oazą spokoju. Ale bywa też, że krzyczysz, wkurzasz się, tracisz cierpliwość, przepraszasz, przytulasz, płaczesz, znowu krzyczysz, pośpieszasz, warczysz, irytujesz się, przepraszasz, głaskasz, a potem nie śpisz przez wyrzuty sumienia…
Zastanawiasz się, co poszło nie tak? Gdzie ten spokój, opanowanie i anielska cierpliwość, do jasnej cholery?!
Co to jest ten spokój w macierzyństwie? Czy to da się wypracować, wyuczyć, wytrenować?
Ja chcę być spokojna!
Ano, wydaje mi się, że to, czego oczekiwałyśmy od siebie zanim pojawiło się dziecko, czyli okazywanie cierpliwości, tłumaczenie, opanowanie, to są raczej zachowania, które są wynikiem naszego spokoju. Jego efektem. To jest kolejny etap. A tymczasem sam spokój znajduje się dużo głębiej.
CZYM JEST DLA CIEBIE SPOKÓJ W MACIERZYŃSTWIE?
Pisałam już artykuł na temat wewnętrznego spokoju TU. Dziś pewnie napisałabym go nieco inaczej, ale dużo tam jednak prawdy. Spokój to dla mnie stan umysłu. To jest ta wspaniała, upragniona cisza w głowie. Taka sytuacja, kiedy czujemy się dobrze dogadane same ze sobą. Widzisz, że nie jest idealnie, ale też wiesz, że wcale nie musi być. I to on, ten wewnętrzny spokój pozwala nam tak, a nie inaczej reagować. To on pozwala nam być opanowaną, cierpliwą i łagodną. To on wpływa na nasze reakcje, na nasze zachowanie w danej sytuacji. Spokój to coś, co nosimy wewnątrz. On bierze się ze środka.
JAK GO ZNALEŹĆ? OD CZEGO ZACZĄĆ?
Nie wiem. Przykro mi, nie powiem Ci, jak Ty możesz znaleźć spokój. Ale mogę podzielić się z tobą tym co działa u mnie.
Jak to sobie tak poukładałam, to widzę, że na mój spokój w macierzyństwie wpływają trzy rzeczy. I, co zabawne, nie mają one za wiele wspólnego z dziećmi (pamiętasz, jak pisałam, że spokój bierze się ze środka?). Te trzy rzeczy to moje myśli, moje działanie i moje otoczenie. A jedno wynika z drugiego.
Już tłumaczę.
Zacznę od otoczenia. Lubię mieć wokół siebie jako taki porządek. Wiadomo, bez przesady, ale lubię jak jest względnie ogarnięte. To sprawia, że lepiej mi się myśli. Lubię czyste blaty w kuchni, poskładane pranie, zasłane łóżko. Albo jak zabawki dzieci mieszkają w koszach i pudełkach, zamiast walać się po podłodze. Lubię też przewidywalność. W tym temacie bywam nudna, ale cóż – to pomaga mi być spokojną. Lubię mieć plan na obiady na cały tydzień, lubię z początkiem roku zaplanować wyjazdy i imprezy, lubię rodzinne rytuały i nasz rytm dnia. To wszystko daje mi poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że lepiej i chętniej działam.
No właśnie, działanie. Jestem taką osobą, że bardzo lubię czuć swoją sprawczość. To dodaje mi pewności siebie. Dlatego rozpisuję sobie plany i zadania i odczuwam satysfakcję, kiedy je kolejno odhaczam. Lubię widzieć, że jestem skuteczna. Mam też w sobie organizatora, więc lubię skrzyknąć koleżanki, albo rodzinę z jakiejś okazji. Albo bez okazji. A potem cieszę się wspólnym czasem. Kiedy moje dzieci były jeszcze bardzo malutkie, lubiłam tworzyć sobie grono wsparcia. Spotykać się z innymi mamami, wymieniać się doświadczeniami. Przy ostatnim synku były to spotkania online, bo był to akurat początek pandemii, ale też bardzo miło to wspominam. Dawało mi to szansę wspólnego spędzania czasu z kobietami, które zmagały się z podobnymi wyzwaniami. Na co dzień, mocno też trzymam się swoich wartości, dlatego opieram o nie moje działanie. W taki sposób decyduję z kim się spotykam, a z kim nie. Tak wybieram swoje priorytety, zadania, filmy do obejrzenia, a nawet posiłki. Bo to są sprawy dla mnie ważne. One dają mi spokój.
A kiedy tak działam zgodnie ze swoimi wartościami (o tym też szykuję artykuł, a może nawet dwa), a dookoła panuje względny porządek, to ma to ogormny wpływ na moje myśli. Jestem z siebie zadowolona. Myślę o sobie dobrze. Poczucie sprawczości daje kopa do kolejnych działań. A nawet jeśli trafia się dzień, kiedy nic mi się nie chce i na działanie nie ma miejsca, to i tak wiem, że to tylko taki dzień. Staram się patrzeć szerzej. Przecież ogólnie moje życie jest dobre. Wiem, że daję z siebie tyle, ile mogę dać. Mam podskórne przekonanie, że moje starania nie póją na marne. Że może i teraz, chilowo jest ciężko, ale przecież po każdej burzy, wychodzi słońce. Jestem dla siebie łagodna w myślach. Tłumaczę sobie (cierpliwie, opanowanym i ciepłym głosem wewnętrznym), że ta sytuacja w sklepie, albo ten weekend, albo moja reakcja, nawet jeśli nie były super, to jednak, jako pojedyncza sytuacja, nie definiują tego, jaką jestem mamą. Mam jasne myśli i spokój wynikający z przekonania, że wszystko będzie dobrze.
I kiedy tak te trzy przeplatające się składowe mojego spokoju są na miejscu, to reszta przychodzi sama. Spokojne reakcje, cierpliwe odpowiadanie na pytania, tłumaczenie dziecku dlaczego tak, a nie inaczej, są wynikiem tego, co dzieje się ze mną, w mojej głowie. Zachowanie dziecka jest tu sprawą drugorzędną. Kiedy mam w sobie spokój, mogę go też dawać na zewnątrz. Za to, kiedy te składowe się pogubią i nie są na miejscu (a, umówmy się, to też się dzieje!), to staram się je jak najszybciej poukładać. Dla dobra mojego i innych 😉
SZUKAJ, BO WARTO
Nie powiem Ci zatem, jak ten spokój w macierzyństwie znaleźć, ale znasz już moje podejście. Na pewno będę Cię gorąco namawiać, żeby go szukać. Każda z nas jest inna, każda ma swoje wartości i priorytety. Ale pewnie dla większości ten spokój jest jednak ważny. Ośmieliłabym się nawet stwierdzić, że jest konieczny dla dobrego funkcjonowania nie tylko Twojego, ale i całej rodziny. Szukaj. Ucz się siebie. Sprawdzaj co Ci pasuje, a co nie, znaj swoje wartości, bądź uważna na swoje potrzeby. Wszystko zaczyna się od bliższego poznania siebie. Szukaj swoich źródeł, swoich składowych spokoju. Wtedy spokój pochodzący z twojego wnętrza przelewać będziesz na bliskich. A o to przecież nam chodzi!
Zdjęcie autorsta Xavier Mouton, pochodzi ze zbiorów unsplash.com